Czy lubię chodzić do teatru? Nawet bardzo, szczególnie na komedie i mam takie szczęście, że do tej pory nie zawiodłem się na żadnym spektaklu na jakim byłem. O dwóch takich kulturalnych wypadkach pisałem już wcześniej w postach Kobieta pierwotna oraz Dzikie żądze. Dzisiaj ponownie chciałbym wrócić do tej tematyki i napisać parę słów o przedstawieniu "Biała bluzka" z bardzo dobrą rolą Krystyny Jandy, granym w teatrze och-teatr.
Dla wielu ta sztuka oparta o opowiadanie Agnieszki Osieckiej to z pewnością przedstawienie kultowe, coś z serii must-see. Ja o niej wcześniej nie słyszałem i szedłem na nią z pewną obawą, a to dlatego, że preferuję przedstawienia śmieszne i przyjemne, a "Biała bluzka" komedią z pewnością nie jest, chociaż momentami śmiałem się. Właściwie to trudno mi zaklasyfikować tą opowieść o niespełnionej miłości do opozycjonisty do konkretnego gatunku. Sztuka nie posiada fabuły w dosłownym tego słowa znaczeniu, brak w niej dialogów, a na scenie widzimy tylko jedną aktorkę wygłaszającą monolog i śpiewającą.
Teraz nie potrafiłbym dokładnie powiedzieć o czym był ten monolog i piosenki. W pamięci zapadło mi natomiast jak dobrze ten monolog został wygłoszony, a przede wszystkim jak rewelacyjnie zostały zaśpiewane piosenki Agnieszki Osieckiej. Przedstawienie trwało około 2 godzin i pomimo minimalistycznej dekoracji, braku nagłych, trzymających w napięciu zwrotów akcji oraz poważnej tematyki nie nudziłem się. Krystyna Janda była po prostu niesamowita, a jej głos, z lekką chrypką zapamiętam na długo i bardzo żałuję, że nie można było kupić nagrania z tymi piosenkami. Wielka szkoda! Inne elementy przedstawienia jak muzyka, nietypowa aranżacja wnętrza również stały na bardzo wysokim poziomie chociaż dla mnie zostały przytłoczone przez kunszt aktorki. Podsumowując: polecam, polecam i jeszcze raz polecam.
Dla wielu ta sztuka oparta o opowiadanie Agnieszki Osieckiej to z pewnością przedstawienie kultowe, coś z serii must-see. Ja o niej wcześniej nie słyszałem i szedłem na nią z pewną obawą, a to dlatego, że preferuję przedstawienia śmieszne i przyjemne, a "Biała bluzka" komedią z pewnością nie jest, chociaż momentami śmiałem się. Właściwie to trudno mi zaklasyfikować tą opowieść o niespełnionej miłości do opozycjonisty do konkretnego gatunku. Sztuka nie posiada fabuły w dosłownym tego słowa znaczeniu, brak w niej dialogów, a na scenie widzimy tylko jedną aktorkę wygłaszającą monolog i śpiewającą.
Teraz nie potrafiłbym dokładnie powiedzieć o czym był ten monolog i piosenki. W pamięci zapadło mi natomiast jak dobrze ten monolog został wygłoszony, a przede wszystkim jak rewelacyjnie zostały zaśpiewane piosenki Agnieszki Osieckiej. Przedstawienie trwało około 2 godzin i pomimo minimalistycznej dekoracji, braku nagłych, trzymających w napięciu zwrotów akcji oraz poważnej tematyki nie nudziłem się. Krystyna Janda była po prostu niesamowita, a jej głos, z lekką chrypką zapamiętam na długo i bardzo żałuję, że nie można było kupić nagrania z tymi piosenkami. Wielka szkoda! Inne elementy przedstawienia jak muzyka, nietypowa aranżacja wnętrza również stały na bardzo wysokim poziomie chociaż dla mnie zostały przytłoczone przez kunszt aktorki. Podsumowując: polecam, polecam i jeszcze raz polecam.